BABCIA

Dreptała poboczem tak powoli, że widząc hen hen na horyzoncie pierwsze domy wsi pomyślałem: „Ona tam dotrze najwcześniej za
godzinę”.

Zatrzymałem się. Jedziemy.

- Dziękuję - zaczęła - spóźniłam się na autobus. Jadę do córki. Ona z mężem do pracy. Dwoje wnuków, 2- i 4-latek, czekają na
mnie sami kilkanaście minut, ale dziś...
- Gdzie stanąć?
- Zaraz za wsią jest krzyżówka. Tam mi będzie najbliżej.
Odpowiedź zdziwiła mnie.
- Jak to? - dopytuję.
- Ja w prawo, jeszcze ze trzy kilometry.

Skręciłem. Cóż moje „poświęcenie” w porównaniu z jej wysiłkiem.

- Zmówię w pana intencji różaniec - powiedziała wysiadając - Bóg zapłać.

To znaczy, że i ja, nie tylko wnuki, będziemy pod dobrą opieką.

Odjeżdżając pomyślałem: „Wróci dzisiaj do domu, jutro znowu dotrze do maluchów… Czy ta babcia ma jakiś urlop lub wakacje?”

Nie wiem. Wiem na pewno, że kocha wnuków.

Michał Jakaczyńskido góry